ok, przyznaje bez bicia, że nigdy nie jadłam super zdrowo. jak chyba każdy czasem jadłam pizzę a czasem sałatkę, czasem piłam colę a czasem zieloną herbatę, czasem jadłam batona a czasem jabłko... od ładnych kilku lat wiedziałam, że mam problemy z przyswajaniem żelaza ale po prostu w okresie jesienno-zimowym żarłam tabletki z magnezem a w czasie wiosny i lata jadałam więcej owoców :) nigdy nie sprawiało mi to żadnych problemów... do czasu...
zaniepokoiło mnie ostatnimi czasy to, że spałam po 14-16 godzin na dobę, zmniejszył mi się apetyt, po 2 godzinnym spacerze prawie mdlałam ze zmęczenia, miałam niskie ciśnienie i ciągle było mi nie dobrze. wszyscy powtarzali, że to normalne, że przecież jestem w ciąży i kiedy mam być senna jak nie teraz? ale ja oczywiście postanowiłam nikogo nie słuchać i iść do lekarza :D jak się okazało po ekstremalnie szybkim badaniu krwi mam anemię, troszkę za niski poziom czerwonych krwinek, niskie ciśnienie co akurat mogę sobie wytłumaczyć genetyką (moja mam również ma wiecznie niskie ciśnienie). wkurzyłam się xD nie lubię kiedy ktoś ignoruje to co do niego mówię, zwłaszcza kiedy mam rację bo przecież wiem kiedy czuję się źle a kiedy nie. -.-
nie mniej jednak wróciłam do domu z zaleceniem kupna kolejnego opakowania witamin dla ciężaróweczek, picia soków domowej roboty, duuuuużej ilości snu i spacerów ;) oczywiście spacery tylko w towarzystwie "silnego chłopa" jak to powiedziała pani doktor, bo chwilami mam takiego rodeo w głowie, że mogłabym się przewrócić albo zemdleć ;)
anemia w ciąży jest bardzo często spotykana więc nie zmartwiło mnie to bardzo, raczej zszokował fakt, że mimo wcinania przeze mnie różnych owoców i warzyw mnie też dopadła :D na szczęście mój robot kuchenny imieniem Kasia, powróciła z naprawy i kosztowało mnie to jedynie 48zł ( no dobra, nie mnie a mojego tate) :D także ruszyłam naprzeciw robieniu soków, dzisiaj padło na sok pomarańczowy :)
składniki soku to:
1 czerwona pomarańcza
2 "zwykłe" pomarańcze
a to co zostaje z połówki pomarańczy po wyciśnięciu z niej soku :) prawdę mówiąc sama byłam w szoku, że aż tak dokładnie owoc został pozbawiony miąższu :)
tyle wyszło soku z 3 pomarańczy ( troszku upiłam bo się nie mieściło do szklanki) :)
niestety moja "kaśka" nie nadaje się do robienia soków z marchewki czy jabłka bo zamiast soku powstaje papka -.- ale... Tosia jak tylko skończy 6 miesięcy będzie zachwycona z takich marchewkowo-jabłkowych papek :) po rozmowie z moją mamą przypomniałyśmy sobie, że u niej stoi i kurzy się porządna sokowirówka, której nie używa wiec może już jutro tata mi ja przywiezie i będę popijać też soki z marchewki ;)
jutro też wyruszam z Pyśkiem na USG i od razu umówię się na wizytę do ginekolog :) muszę się co nieco dowiedzieć na temat cesarki na życzenie w szpitalu do, którego przynależy moja przychodnia... od razu zaznaczę, że cesarka to nie jest moja fanaberia, mam do niej kilka medycznych zaleceń ale poprzez panującą wszędzie modę na naturalność i co za tym idzie poród siłami natury jesteśmy zmuszeni opłacić moją cesarkę. poza tym.... PANICZNIE SIĘ BOJĘ, ŻE TOSIA SIĘ UDUSI! naoglądałam się historii o dzieciach, które udusiły się w brzuchach mam, bo nikt nie zareagował w porę. ;/ nie należę do histeryczek ale na prawdę pierwszy raz w życiu towarzyszy mi tak przerażające uczucie, że mogę stracić tego małego potworka :)
dlatego też albo opłacimy cesarkę w półprywatnym szpitalu albo prywatnej klinice :)
zaczęłam też powolutku kompletować wyprawkę dla Tosi.. zanim zaczniecie myśleć, że do reszty zwariowałam bo mam jeszcze 2 miesiące i 3 tygodnie do porodu to pragnę Was uspokoić :) podjęłam decyzję, że zaczne duuużo wcześniej i będę sobie porównywać ceny różnych rzeczy dostępnych stacjonarnie i np na allegro, powoli robię listę co potrzebne będzie mi a co Tosi :) bez czego możemy się obejść, co jest przydatnym gadżetem a co zmarnowanymi pieniędzmi :)
muszę się też Wam pochwalić, że mój tata poczuł się dziadkiem i bardzo się wchrzania w Tosiowe sprawy xD czasami mam ochotę go zdzielić przez łeb ale z drugiej strony to urocze z jego strony, że tak się angażuje :) śmiejemy się razem z Alanem i moim bratem, że "do taty dotarło dziadostwo" :D w tym tygodniu planujemy wybrać się na zakupy do Auchan'a po różne niezbędne rzeczy, wpadniemy też do Ikea i do córki znajomej mojej babci, która zaoferowała nam wózek, nosidełko i mnóstwo innych rzeczy po jej córeczce, która już ich nie używa :)
a to pościel mojej królewny :D Rose, wybacz mi, że to nie Miś Ogrodnik ale okazało się, że nie przyszedł im ten wzór w dostawie i musiałam wybrać inny :P dostałam też w gratisie ręcznik kąpielowy z kapturkiem dla Tosi :) mój komplet jest bez baldachimu i przewijaka (tego co leży na komodzie). ku mojej głębokiej rozpaczy zamiast różowego dostałam beżowe prześcieradło -.- no helloł! teraz muszę kupić różowe żeby pasowała do moich kotecków na pościelce :)
także moje ostatnie dni mijają na oglądaniu w necie różnych fajnych rzeczy dla małej, piciu soków i spaniu... dużo spania :D jak tylko Tosia pokaże coś ciekawego na jutrzejszym usg to poproszę o wydrukowanie zdjęcia i się pochwalę :)
nie mniej jednak wróciłam do domu z zaleceniem kupna kolejnego opakowania witamin dla ciężaróweczek, picia soków domowej roboty, duuuuużej ilości snu i spacerów ;) oczywiście spacery tylko w towarzystwie "silnego chłopa" jak to powiedziała pani doktor, bo chwilami mam takiego rodeo w głowie, że mogłabym się przewrócić albo zemdleć ;)
anemia w ciąży jest bardzo często spotykana więc nie zmartwiło mnie to bardzo, raczej zszokował fakt, że mimo wcinania przeze mnie różnych owoców i warzyw mnie też dopadła :D na szczęście mój robot kuchenny imieniem Kasia, powróciła z naprawy i kosztowało mnie to jedynie 48zł ( no dobra, nie mnie a mojego tate) :D także ruszyłam naprzeciw robieniu soków, dzisiaj padło na sok pomarańczowy :)
składniki soku to:
1 czerwona pomarańcza
2 "zwykłe" pomarańcze
a to co zostaje z połówki pomarańczy po wyciśnięciu z niej soku :) prawdę mówiąc sama byłam w szoku, że aż tak dokładnie owoc został pozbawiony miąższu :)
tyle wyszło soku z 3 pomarańczy ( troszku upiłam bo się nie mieściło do szklanki) :)
niestety moja "kaśka" nie nadaje się do robienia soków z marchewki czy jabłka bo zamiast soku powstaje papka -.- ale... Tosia jak tylko skończy 6 miesięcy będzie zachwycona z takich marchewkowo-jabłkowych papek :) po rozmowie z moją mamą przypomniałyśmy sobie, że u niej stoi i kurzy się porządna sokowirówka, której nie używa wiec może już jutro tata mi ja przywiezie i będę popijać też soki z marchewki ;)
jutro też wyruszam z Pyśkiem na USG i od razu umówię się na wizytę do ginekolog :) muszę się co nieco dowiedzieć na temat cesarki na życzenie w szpitalu do, którego przynależy moja przychodnia... od razu zaznaczę, że cesarka to nie jest moja fanaberia, mam do niej kilka medycznych zaleceń ale poprzez panującą wszędzie modę na naturalność i co za tym idzie poród siłami natury jesteśmy zmuszeni opłacić moją cesarkę. poza tym.... PANICZNIE SIĘ BOJĘ, ŻE TOSIA SIĘ UDUSI! naoglądałam się historii o dzieciach, które udusiły się w brzuchach mam, bo nikt nie zareagował w porę. ;/ nie należę do histeryczek ale na prawdę pierwszy raz w życiu towarzyszy mi tak przerażające uczucie, że mogę stracić tego małego potworka :)
dlatego też albo opłacimy cesarkę w półprywatnym szpitalu albo prywatnej klinice :)
zaczęłam też powolutku kompletować wyprawkę dla Tosi.. zanim zaczniecie myśleć, że do reszty zwariowałam bo mam jeszcze 2 miesiące i 3 tygodnie do porodu to pragnę Was uspokoić :) podjęłam decyzję, że zaczne duuużo wcześniej i będę sobie porównywać ceny różnych rzeczy dostępnych stacjonarnie i np na allegro, powoli robię listę co potrzebne będzie mi a co Tosi :) bez czego możemy się obejść, co jest przydatnym gadżetem a co zmarnowanymi pieniędzmi :)
muszę się też Wam pochwalić, że mój tata poczuł się dziadkiem i bardzo się wchrzania w Tosiowe sprawy xD czasami mam ochotę go zdzielić przez łeb ale z drugiej strony to urocze z jego strony, że tak się angażuje :) śmiejemy się razem z Alanem i moim bratem, że "do taty dotarło dziadostwo" :D w tym tygodniu planujemy wybrać się na zakupy do Auchan'a po różne niezbędne rzeczy, wpadniemy też do Ikea i do córki znajomej mojej babci, która zaoferowała nam wózek, nosidełko i mnóstwo innych rzeczy po jej córeczce, która już ich nie używa :)
a to pościel mojej królewny :D Rose, wybacz mi, że to nie Miś Ogrodnik ale okazało się, że nie przyszedł im ten wzór w dostawie i musiałam wybrać inny :P dostałam też w gratisie ręcznik kąpielowy z kapturkiem dla Tosi :) mój komplet jest bez baldachimu i przewijaka (tego co leży na komodzie). ku mojej głębokiej rozpaczy zamiast różowego dostałam beżowe prześcieradło -.- no helloł! teraz muszę kupić różowe żeby pasowała do moich kotecków na pościelce :)
także moje ostatnie dni mijają na oglądaniu w necie różnych fajnych rzeczy dla małej, piciu soków i spaniu... dużo spania :D jak tylko Tosia pokaże coś ciekawego na jutrzejszym usg to poproszę o wydrukowanie zdjęcia i się pochwalę :)
zycze zdrowka :) i jezeli mialabym rodzic dziecko to tez tylko poprzez cesarke bo tez sie wlasnie boje tego ze z dzieckiem mogloby sie stac.. jakis czas temu bylo w tv ze lekarz odmowil wykonania cesarki przez co dziecko zmarlo. nie wyobrazm sobie tego..
OdpowiedzUsuńz tą cesarką to nie wiadomo do końca czy uda mi się to załatwić ale nie wyobrażam sobie innej opcji porodu...
UsuńTrzymam kciuki zeby sie udalo!
Usuńnie dziękuje żeby nie zapeszyć :)
Usuń