niedziela, 29 grudnia 2013

z duuuuuuuuuużym przymrużeniem oka :D

mamuśku moje nogi O.o 6godzin poza domem spowodowało odciski na piętach i totalne zmęczenie :D ale jestem przeszczęśliwa, zaciągnełam Pyśka do kina na Hobbita ( upierał się, że bilety są za drogie i lepiej będzie aż poczekamy gdy będzie do kupienia na giełdzie), przy okzaji wpadłam do Super-Pharm gdzie wydałam ostatnie pieniądze, potem mały spacer i wreszcie w domciu :) dawno nigdzie razem nie byliśmy bo Pysiul ciągle w pracy albo odsypia a teraz w okresie świąteczno-sylwestrowym ma dużo wolnego :D film rewelacyjny aczkolwiek spodziewałam się nieco innego zakończenia, jestem mega ciekawa ostatniej części :D
w Super-Pharm skorzystałam z 40% promocji na produkty do makijażu i kupiłam sobie 2 szminki oraz mascare z firmy Rimmel ale o tym poniżej :P
w dodatku oficjalnie mogę Wam powiedzieć, że po nowym roku idziemy ustalić termin ślubu, oby tylko był wolny w ten dzień!

 a teraz mała niespodzianka dla Was... postanowiłam nagrać Wam filmik o moich kosmetycznych zakupach bo niestety mój aparat świruje i nie może złapać ostrości :< filmik na zupełnym luzie w domowej fryzurze, dresie, bez udawania kogoś innego, z moimi głupimi minami :D wybaczcie mi tylko fakt iż trochę niewyraźnie mówię ale męczy mnie katar od kilku dni no i oczywiście kiepską jakoś filmiku :)



jutro śmigam na zakupy do Auchan'a albo Kauflandu i zaopatrze się w kilka butelek szampana pokroju Piccolo albo Trele Morele i będę opijać Nowy Rok z Pyśkiem na kanapie przed telewizorem :D ponadto babcia zrobiła sałatkę więc strasznie się ślinię na samą myśl ( szkoda, że wpadnie w moje ręce dopiero jutro :<)


piszcie koniecznie czy coś jest dla Was nie widoczne lub nie zrozumiałe w filmiku :D

środa, 25 grudnia 2013

święta, święta i prawie po świętach :D


no dobra, może formalnie święta się jeszcze nie skończyły ale w mojej bezwyznaniowej rodzinie nie obchodzimy świąt tak jak tłukły mi do głowy nauczycielki w podstawówce. nie ma u nas szału sprzątania, szału gotowania i rewii mody :D totalny luz, nie dzielimy się opłatkiem, nie składamy sobie życzeń (aczkolwiek co roku mój tata i babcia życzą wszystkim duuużo zdrowia), nie śpiewamy kolęd ani nie wmuszamy w siebie 12 potraw. :) jemy barszcz czerwony z fasolką i uszkami, grzybową, karpia i dorsza ( zazwyczaj co rok mama kupuje inną rybę żeby nie było nudno bo u mnie w rodzinie prawie nikt nie je karpia), pierogi z kapustą i grzybami i pierogi ruskie. na deser jemy sernika robionego przez moją mamę i szarlotkę babci... aczkolwiek w tym roku to ja przejęłam "ciastową" rolę i upiekłam piernika przekładanego powidłami śliwkowymi i wielką blachę szarlotki na kruchym spodzie :D jak już zjemy to zazwyczaj chwilę odpoczywamy, pijemy herbatę i otwieramy prezenty :D w tym roku to jakaś prezentowa masakra, 43 prezenty dla 9 osób xD ja i moja mama poszalałyśmy xD prezenty, które w tym roku dostałam były piekielnie drogie i zastanawiam się czy rodzice nie napadli na jakiś bank a ja nic o tym nie wiem... hmmm... muszę dopytać mamę! :D



od mamy dostałam olejek na rozstępy dla ciężarówek: 


zachwyca mnie w nim to, że pięknie pachnie i jest w sprayu. nie cierpię olejków, a jak mam je wylać sobie na dłoń to już w ogóle dostaje gęsiej skórki. a tutaj psikam gdzie potrzebuje, rozsmarowuje, myje ręce i po problemie. nie mam rozlanego olejku na podłodze, pościeli czy gdziekolwiek indziej.



koszula nocna od mamy :

(przód)

(tył)
mama stwierdziła, że jest idealna dla mnie i będzie po prostu zajebista na porodówkę xD
kocham Cię, mamo <3

Od Pysiulka:

sama sobie ją wybrałam, serducho jest z barwionej na czarno cyrkonii :)

znowu od mamy:

kolczyki z Six'a :) w komplecie były jeszcze srebrne małe ćwieki ale mam je już w uszach :P


od rodziców i babci:

robot kuchenny i blender ręczny :D robot kuchenny ma funkcje ugniatania ciasta, sokowirówki czy też wyciskania cytrusów :D

tutaj wymienne części do robota kuchennego :D cholernie się ciesze z tego prezentu, mój poprzedni blender poległ już dość dawno temu :< a ja ostatnimi czasy mogę nie wychodzić z kuchni :D

od mamy:

albumik ma zdjęcia naszej 3 osobowej rodziny :) nie wiem czy widzicie ale na tym zdjęciu jest rączka dziecka i ręka dorosłej osoby :)


to w zasadzie mini prezencik ode mnie dla Lenuśki :

naprasowanki z kucysiami :D jedna taka kosztuje około 2zł :) mam kilka body, które są gładkie więc te naprasowanki będą idealne :P

od teściowej :

zestaw 6 kubków z Ikei, również sama sobie zażyczyłam bo jakiś czas temu dostaliśmy od rodziców komplet czarnej matowej zastawy więc teściowa kupiła nam błyszczące :D

dla Lenuśki :

smoczek z kiciusiem :D

bodziak z długim rękawem :) jest biały ale w pokoju dla młodej mam beznadziejne światło ;/

kolejne body :D

dla odmiany... BODY -.-

od mojego brata i jego narzeczonej śpioszki bez rękawów :)

Z N O W U     B O D Y -.-

znowu pieruńskie body -.-

znowu body, ale wybaczam bo z szatańską kicią <3




jeden z wielu prezentów ode mnie dla Pysia :



zauroczył mnie ten nadruk i absolutnie musiałam kupić ten kubek Pysiaczkowi :D

ponadto dostałam od córki koleżanki babci wózek, niestety jest brązowo-kremowy a ja chciałam kupić czarny ale darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda :P wiem, że ten wózek kosztował prawie 2000zł a chcą mi go dać za darmo... używany był przez 3 miesiące i nie ma ani jednej ryski. do tego mam jeszcze dostać takie różne dziecięce zabawki do powieszenia na łóżeczko... czyli zaoszczędzimy jakieś 900zł lekko.  ;)
wózek ma do mnie trafić jakoś po nowym roku :)


Pysiulek ostatnio zrobił wojne w pracy, że około połowy stycznia ma dostać dzień wolnego i to natychmiast mają mu powiedzieć w który dzień będzie miał wolne bo musi iść ze mną na usg żeby zobaczyć swoją córkę <3 kierownik zgłupiał i dał mu wolną sobotę a ja nie mam pewności czy robią usg w soboty -.-

niedziela, 15 grudnia 2013

uciekinierka.


atakują mnie święta, z każdej strony... pod naporem mojej mamy zgodziłam się na zamontowanie w moimi mieszkaniu choinki i lampek ( moja choinka okrzyknięta została "krzywą wieżą w piździe" więc wyobraźcie sobie jej piękno -.-), dziś razem z mamą pakowałyśmy prezenty... nigdy nie przepadałam za świętami ale w tym roku wywołują u mnie jakieś dreszcze. być może dlatego, że pierwszy raz spędzę wigilię z Pysiem i pierwszy raz od 14lat nie odbędzie się ona w domu moich rodziców a w moim mieszkaniu. przeraża mnie fakt, że przy jednym stole muszę pogodzić Pysia i moją babcię, która za nim nie przepada. a niestety moja babcia należy do osób strzelających wredne miny xD jakoś to będzie, większość rzeczy jest już gotowa aczkolwiek ja czekam jeszcze na prezent dla Pysia i foremki na kruche ciasteczka w kształcie gwiazdek i jakiegoś mixu 10 kształtów :) na dniach będę śmigać jeszcze po kolejny prezent dla mamy bo mam tylko jeden (mam jeszcze jedną malutką świeczkę) więc pewnie dogadam się z tatą i kupimy coś wspólnie... czyli tata da pieniądze i każe mi coś wybrać :P

przespałam wczoraj cały dzień i dzisiaj po południu też spałam przez co czuję się jak zombie ale niestety zawsze tak znosiłam pobyt w szpitalu... -.-  ano, niestety wylądowałam w piątek późno w nocy w szpitalu powodem była gorączka, okropne wymioty, ból podbrzusza i krótka utrata przytomności. oczywiście wzbraniałam się jak dzika przed pojechaniem do szpitala no ale nie miałam nic do gadania :P w szpitalu okazało się, że mam kosmicznie niskie ciśnienie i według doktorki czymś się zatrułam... od razu kazała mnie położyć na salę i dać mi kroplówki -.- jak ja nie cierpię wenflonu w łokciu!!!!!!!!!! zło!!!!!!!!!!!!! na sali byłam około 1 w nocy i głupia pielęgniarka nie pozwoliła mi się nawet pożegnać z Pysiem,. od razu go wywaliła. w nocy tradycyjnie chyba z 20 razy wchodziły pielęgniarki zaświecając światło przez które łzawiły mi oczy, tradycyjnie darły się na mnie czemu nie śpię etc. koszmar, zasnełam dopiero około 5 a przed 8 obudzono wszystkich na śniadanie... co się okazało mi nie przysługiwało. miałam dostawać przez tydzień same kroplówki! jak to usłyszałam zaczełam się wydzierać, że natychmiast chce coś do jedzenia. po wojnie z pielęgniarką dostałam kawę (w sam raz dla ciężarnej), 7 kromek wyschniętego chleba i malutki kawałek pożółkłego na brzegach twarogu a jako deser obite z każdej strony jabłko na, którym wisiała skóra. jak zobaczyłam to wykwintne śniadanie puściłam pawia i zadzwoniłam do Pysia z płaczem żeby przywiózł mi coś do jedzenia a najlepiej mnie stąd zabrał. Pyś przyjechał najszybciej jak mógł i słysząc moje burczenie w brzuchu stwierdził, że mnie stąd zabiera bo umrzemy tu z głodu. próbując rozmawiać z ordynatorem zostaliśmy olani, nawet się nie odezwał, po prostu poszedł dalej. jak zapytałam go o wypis podczas obchodu w mojej sali powiedział, że mogę iść do domu bo i tak nikt mi dziś nie zrobi wypisu "bo nikogo nie ma" i mam przyjść w poniedziałek po dokumenty. więc zaczełam się ubierać do wyjścia i ni z dupy ni z pitruchy zaczeły się drzeć pielęgniarki, że mam coś podpisać zanim wyjde. nie zgodziłam się na podpisywanie żadnych papierów bo gdybym podpisała, że opuszczam szpital mogłabym nie dostać mojej karty ciąży, która tkwi w tej mordowni z resztą dokumentów. nie wiem jak ja po to jutro pójde.. będę prosić Pysia żeby ze mną pojechał bo sama nigdy nie trafię na oddział. po powrocie do domu zjadłam wszystko co tylko wpadło mi w ręce, popiłam herbatą i poszłam spać. musiałam odespać noc w szpitalu i odreagować stres. jak się okazało po powrocie do domu wszelkie moje dolegliwości ustąpiły więc najpewniej miałam po prostu te wszystkie problemy z nerwów. zaczne pić melisę. 



jedyny plus tej całej popapranej sytuacji jest taki, że ginekolog w szpitalu bardzo dokładnie mnie zbadała i wydrukowała mi zdjęcia Lenki <3

jest już tak duża, że nie mieści się cała na usg :D ma około 11cm <3



a to dzieło dumnego tatusia :

wierzcie mi, że jak to zobaczyłam to miałam ochotę go udusić gołymi rękami xD ale w końcu doszłam do wniosku, że będę to ignorować :P aczkolwiek kiedy podchodzi do mnie i gada do mojego brzucha "Jak się miewasz, Freeziu?" to podnosi mi się ciśnienie :P

środa, 11 grudnia 2013

Prażynki krewetkowe prosto z Chin :D


dzisiaj troszkę nietypowo... z racji mojej dzisiejszej wizyty u ginekologa ( na którą ostatecznie nie zdążyłam i musiałam ją przełożyć na jutro) wreszcie wyturlałam się z domu i moim ultraślimaczym tempem obeszłam parę miejsc :) najpierw poszłam odebrać paczkę ( zasrany listonosz zostawił awizo bo nie chciało mu się wsadzić sraki do windy i wjechać na 2 piętro -.-), później pojechałam do Galerii Krakowskiej żeby spotkać się z teściową i poszukać prezentu dla mamy. nie wiedzieć czemu obie byłyśmy ledwo żywe i zamiast szukać prezentów to siedziałyśmy chyba z pół godziny na ławce :P obstawiam, że to wina ogrzewania w galerii bo jest tam na prawdę cholernie gorąco i duszno ;/ jak już podniosłyśmy tyłki z ławeczki poszłyśmy do "mydlarni" o nazwie Stenders (tu link to ich strony internetowej i sklepu online http://www.stenders-cosmetics.pl/), byłam tam może ze 3 razy i choć to drogi sklep to szczerze kocham tam coś kupować :) ich kule musujące do kąpieli są po prostu bezbłędne! na prawdę nie mam w zwyczaju polecać byle czego ale jeśli macie wolne pare groszy bądź nie macie pomysłu na prezent dla mamy, babci czy siostry od razu lećcie na tą stronę bądź poszukajcie, czy w waszym mieście nie ma ich sklepu stacjonarnego :) 
ale do rzeczy... będą w galerii czekałam chwilę na teściową więc wpadłam do sklepu "Kuchnie Świata" gdzie kupiłam prażynki krewetkowe :D nie brzmi zbyt ciekawie ale są na prawdę pyszne ;P przygotowuje je się samodzielnie w domu więc można zrobić ilość jaka żywnie Wam się podoba po czym wsadzić do szafki i przechowywać kilka miesięcy :) w sklepie stacjonarnym kosztują 6,90zł natomiast w sklepie internetowym 5,00zł (aczkolwiek wysyłka jest droga), w wielu miastach mają sklepy stacjonarne więc poszukajcie czy jest w waszym mieście bo mają przeróżne rzeczy z Azji :) można u nich kupić Waniliową Coca-Cole czy oryginalne azjatyckie przyprawy :)

tu link do prażynek : http://sklep.kuchnieswiata.com.pl/product-pol-131-Chipsy-krewetkowe-do-smazenia-227g-.html


tak wygląda opakowanie prażynek, nie ukrywam, że nie wygląda zachęcająco :P

w środku w woreczku znajdują się nasze "surowe prażynki", które wyglądają jak płaty naskórka ze stóp hahahahha przepraszam ale tak mi się kojarzą :P

tym razem użyłam połowy opakowania, sposób przygotowania jest banalny :P zajmuje to może 5 minut, olej nie pryska po całej kuchni a olej w garnku można sobie zostawić na drugi raz jeśli planujemy robić prażynki np na drugi dzień :)
sposób przygotowania to nic innego jak wlanie około 3-4cm oleju do garnka lub rondelka, olej stawiamy na kuchence i czekamy do momentu aż zacznie strzelać kiedy popryskamy go wodą :) jak zacznie strzelać wrzucamy po około 2-3 prażynki, te po kilku sekundach wyskakują na powierzchnię i trzeba je od razu wyjąć aby nie zaczęły się robić brązowe bo wtedy będą twarde :) gotową prażynke należy położyć na ręczniku papierowym żeby odsączyć nadmiar tłuszczu i gotowe :) ważne jest to żeby nie wrzucać wielu prażynek na raz bo nie mogą się dotykać na dnia garnka no i jak wrzucicie 10 prażynek jednocześnie to nie ma szans żeby wszystkie odpowiednio szybko wyjąć :P prażynki można jeść z sosami, posypane solą jak już uważacie, ja nie dodaje do nich absolutnie nic :)

tyle wyszło mi prażynek z połowy opakowania, tak się rozpędziłam, że szybko musiałam sięgnąć po garnek po w misce już mi się nie mieściły :P prażynki są dobre jakieś 4-5 godzin po zrobieniu, potem robią się kosmicznie twarde :/

poszperajcie na stronie jakie mają słodycze :D cały czas w ofercie mają  Magic Stras :D choć prawdę mówiąc oferta internetowa jest strasznie mała, sklepik w Krakowie jest zawalony różnymi cudami od podłogi po sam sufit :D mają też takie pyszne truskawkowe cukierki z musem owocowym w środku chyba z Japonii ale drogie jak cholercia :P niestety rzadko tam bywam bo nie jest to tani sklep a ręce mi się wyciągają do wszystkiego :P


i  jako niespodzianka mam dla was zdjęcie brzuszyska :D niektórzy mówią, że widać inni, że nie widać :P ja widzę i czuje, że rośnie :P nie jestem w stanie nosić dżinsów bo mnie cisną więc śmigam cały czas w legginsach :)

ps moja talia znikneła, wyglądam jak klocek :P

piątek, 6 grudnia 2013

Ebay :)

z mojej ostatniej wypłaty większa część została przetrawiona na ebayu... kupiłam sporo rzeczy o których marzyłam od dawna. ;) do dnia dzisiejszego nie przyszły mi jeszcze 2 rzeczy (szminka od osoby, która wysyłała mi jeszcze 2 inne rzeczy i zamiast wysłać wszystko naraz wysłała każdą rzecz osobno i zestaw pędzli), ale z racji braku cierpliwości pochwalę się całą resztą :P no może z wyjątkiem peruki bo ciężko jest jej zrobić zdjęcie :P


po wymienieniu kilku wiadomości z ruby ( sprzedającą z ebaya) skusiłam się na tą maskę bo moja cera cholernie się zbuntowała i mam sporo przesuszonych skórek :< dlatego też się nie maluje, ostatnimi czasy bo nie chcę pogorszyć stanu mojej cery ;/

uwielbiam azjatyckie kosmetyki, za ich pod każdym względem dopracowane opakowania :)



i tu coś co nie do końca wiem jak skomentować xD w zasadzie jest to urządzenie, które ma wyciągać wągry xD aczkolwiek raczej nie działa a kupiłam je z ciekawości, ale postanowiłam zaryzykować 8zł :>



i teraz najwspanialsza część... RZĘSKI OD MOTYLKA <3



jestem nimi oczarowana <3
zamówiłam też sporo rzęs w nieco innej formie niż zazwyczaj:



w pudełku rzęsy są ułożone piętrowo, jest ich 10 par. ;)

kolejny rodzaj :



tu również 10 par :

i już ostatnie rzęsy :)



tych również jest 10 par, w dodatku w każdym opakowaniu są dołączone mini kleje do rzęs :)

i podsumowanie rzęs :D

i moja długo wyczekiwana paleta, która niestety przyszła rozwalona -.-

cienie te nie są szczególnie mocno napigmentowane, są takie kredowe... dziwne, ale z bazą do cieni spisują się rewelacyjnie :D

ubolewam, że niektóre cienie są rozkruszone ale sprzedająca zaproponowała mi ponad 50% wartości palety jako rekompensatę za zniszczenia :)

w zasadzie to tyle jeśli chodzi o moje zakupy, znaczy kupiłam jeszcze kilka rzeczy ale mój aparat zaszwankował i dopiero na dniach będę mogła zrobić zdjęcia :) nie wiem czemu nie łapie gadzina ostrości -.-