sobota, 29 marca 2014

ciągle pod górkę...

przepraszam, że tak rzadko piszę ale na prawdę nie mam o czym. chyba nikt nie ma ochoty słuchać moich żali na moje zdrowie i na niesprawiedliwe życie... bo tak życie jest kurewsko niesprawiedliwe! wkurwia mnie to, że moja długo wyczekiwana ciąża okazała się małym koszmarkiem zdrowotnym. wkurwia mnie to, że inne p*izdy palę i piją w ciąży po czym rodzą zdrowe dzieci. a ja co? marzyłam o Tosi od dawna a teraz kiedy noszę ją w brzuchu każda część mojego ciała się sypie. moje zasrane ciało rujnuje mi radość związaną z byciem w ciąży.
dzisiejsza poranna wizyta w szpitalu spowodowała, że miałam ochotę walić głową o kaloryfer do końca życia. nabawiłam się infekcji pęcherza, norma w ciąży. nic nadzwyczajnego, kupiłam sobie Prenatal Uro Care (witaminy dla kobiet w ciąży/karmiących piersią z dodatkiem żurawiny właśnie na te moczowe sprawy), jadłam suszoną żurawinkę i popijałam soki żurawinowe na zmianę z herbatą żurawinową... miało przejść ale było coraz gorzej. wstawałam co chwilę siku, w nocy co 20-30 minut, nie mogłam spać, siedzieć na tyłku ani chodzić bo ciągle miałam wrażenie, że popuszczę. jedyna chwila kiedy czułam się dobrze, to jak siedziałam w ciepłej kąpieli... byłam już tym mocno zmęczona i wściekła bo nie wiedziałam co się dzieje... nagle wczoraj po wypadzie w plener z Pysiem i znajomymi znacznie mi się pogorszyło. zaczął boleć mnie pęcherz, i coś w okolicach żeber z prawej strony, nie mogłam się normalnie załatwić, miałam zawroty głowy... i w dalszym ciągu nie mogłam spać. Pyś poszedł na 7 rano do pracy a ja nie mogłam znaleźć sobie miejsca... z bezsilności zadzwoniłam do taty, żeby zawiózł mnie do szpitala bo wizytę u ginekolog mam dopiero na 9 kwietnia...
w szpitalu spędziłam 1,5 godziny, zrobiono mi ktg ( aby sprawdzić jak serducho małej i czy mam skórcze), następnie USG... pierwsza część USG była skierowana dla małej, a druga dla moich organów. Tosia ma się kwitnąćo, ma zdrowe i bardzo silne sercuszko, waży 1500g, dużo się rusza, wszystkie jej parametry są wręcz książkowe, łożysko też ;) jak się okazało Tosia ma też bardzo silne nóżki.... mała jest ułożona główkowo co oznacza, że jej główka jest "na dole", przy miednicy a nóżki w okolicach żeber z prawej strony ( takie ułożenie jest perfekcyjne do porodu siłami natury). Tosia niechcący, kopiąc nóżkami poważnie obiła moją prawą nerkę. moja nerka jest 4 razy większa niż być powinna (obrzęk), przez co nie pracuje tak jak powinna, pracuje na "pół gwizdka". przez co mój mocz poważnie podrażnił mi ściany pęcherza, moczowody i cewkę moczową, rozwinęła się u mnie bakteria, która właśnie wywołała częsta siusianie, szczypanie... co gorsza lekarka mi powiedziała, że gdybym nadal siedziała w domu i bagatelizowała temat bakteria mogła by się przedostać do łożyska I ZAGROZIĆ ŻYCIU LUB ZDROWIU TOSI. nikomu nie życzę tego co wtedy poczułam. NIKOMU! zmierzono mi ciśnienie (60/40) i temperaturę (35,7stopnia), dostałam recepty i nakaz picia 3 litrów wody dziennie. załamałam się choć nie mam tego w zwyczaju....

cała ta sytuacja sprawiła, że doszłam do wniosku, że niczym sobie nie zasłużyłam na taki los. chciałam Tosi od dawna, ale od początku walczę z wszystkim co się da aby utrzymać ciąże... szlak mnie trafia chwilami. mam sporo koleżanek, które urodziły zdrowe dzieci, mimo, że wcale ich nie chciały! mam koleżankę, która kilka miesięcy po porodzie popierdoliła swoje dziecko i w ogóle się nim nie interesuje. a ja muszę codziennie walczyć żeby nasz wyczekiwana córka żyła, rosła, i prawidłowo się rozwijała.... nie mam już na nic sił, na prawdę... nie wiem, na prawdę nie wiem co mnie jeszcze "zasila" do życia.







szukam sobie jakiegoś zajęcia w domu ale kiepsko mi idzie... głownie czas spędzam na porządkach u Tosi... ostatnio posprzątałam w jej szafie :


byłam niedawno na zakupach dla Tosi i dla mnie na czas szpitala i pierwszych dni w domu i mama kupiła dla Tosi takie śliczne skarpeteczki :)

tak się prezentuje garderoba mojej królewny :) są to ubranka na rozmiary 56-70 czyli pierwsze 4-5 miesięcy życia małej :)

a to moja nagroda od mamy, za to, że byłam "dzielna" w szpitalu i zniosłam ten cały natłok informacji bez histerii...


mam już w domu wózek i różne wspaniałe rzeczy dla Tosi, ale nie mam siły dokończyć filmików o niemowlęcej wyprawce jaki zaczełam dla Was przygotowywać... dostałam wózek 3w1, dodatkowy fotelik samochodowy, karuzelę do łóżeczka, cały wór zabawek między innymi z firmy Fisher Price, bujaczek i ochraniacz na łóżeczko.

a oto mój wózek (mam dokładnie ten samo kolor tapicerki). ;) na wszystkich tych rzeczach, które dostałam zaoszczędziłam dobre 1000zł choć całość jest warta około 2100zł...

niedziela, 16 marca 2014

Ty wstrętna anemio! A sio!


ok, przyznaje bez bicia, że nigdy nie jadłam super zdrowo. jak chyba każdy czasem jadłam pizzę a czasem sałatkę, czasem piłam colę a czasem zieloną herbatę, czasem jadłam batona a czasem jabłko... od ładnych kilku lat wiedziałam, że mam problemy z przyswajaniem żelaza ale po prostu w okresie jesienno-zimowym żarłam tabletki z magnezem a w czasie wiosny i lata jadałam więcej owoców :) nigdy nie sprawiało mi to żadnych problemów... do czasu... 

zaniepokoiło mnie ostatnimi czasy to, że spałam po 14-16 godzin na dobę, zmniejszył mi się apetyt, po 2 godzinnym spacerze prawie mdlałam ze zmęczenia, miałam niskie ciśnienie i ciągle było mi nie dobrze. wszyscy powtarzali, że to normalne, że przecież jestem w ciąży i kiedy mam być senna jak nie teraz? ale ja oczywiście postanowiłam nikogo nie słuchać i iść do lekarza :D jak się okazało po ekstremalnie szybkim badaniu krwi mam anemię, troszkę za niski poziom czerwonych krwinek, niskie ciśnienie co akurat mogę sobie wytłumaczyć genetyką (moja mam również ma wiecznie niskie ciśnienie). wkurzyłam się xD  nie lubię kiedy ktoś ignoruje to co do niego mówię, zwłaszcza kiedy mam rację bo przecież wiem kiedy czuję się źle a kiedy nie. -.-
nie mniej jednak wróciłam do domu z zaleceniem kupna kolejnego opakowania witamin dla ciężaróweczek, picia soków domowej roboty, duuuuużej ilości snu i spacerów ;) oczywiście spacery tylko w towarzystwie "silnego chłopa" jak to powiedziała pani doktor, bo chwilami mam takiego rodeo w głowie, że mogłabym się przewrócić albo zemdleć ;)
anemia w ciąży jest bardzo często spotykana więc nie zmartwiło mnie to bardzo, raczej zszokował fakt, że mimo wcinania przeze mnie różnych owoców i warzyw mnie też dopadła :D na szczęście mój robot kuchenny imieniem Kasia, powróciła z naprawy i kosztowało mnie to jedynie 48zł ( no dobra, nie mnie a mojego tate) :D także ruszyłam naprzeciw robieniu soków, dzisiaj padło na sok pomarańczowy :)

składniki soku to:
1 czerwona pomarańcza
2 "zwykłe" pomarańcze

a to co zostaje z połówki pomarańczy po wyciśnięciu z niej soku :) prawdę mówiąc sama byłam w szoku, że aż tak dokładnie owoc został pozbawiony miąższu :)

tyle wyszło soku z 3 pomarańczy ( troszku upiłam bo się nie mieściło do szklanki) :)

niestety moja "kaśka" nie nadaje się do robienia soków z marchewki czy jabłka bo zamiast soku powstaje papka -.- ale... Tosia jak tylko skończy 6 miesięcy będzie zachwycona z takich marchewkowo-jabłkowych papek :) po rozmowie z moją mamą przypomniałyśmy sobie, że u niej stoi i kurzy się porządna sokowirówka, której nie używa wiec może już jutro tata mi ja przywiezie i będę popijać też soki z marchewki ;)

jutro też wyruszam z Pyśkiem na USG i od razu umówię się na wizytę do ginekolog :) muszę się co nieco dowiedzieć na temat cesarki na życzenie w szpitalu do, którego przynależy moja przychodnia... od razu zaznaczę, że cesarka to nie jest moja fanaberia, mam do niej kilka medycznych zaleceń ale poprzez panującą wszędzie modę na naturalność i co za tym idzie poród siłami natury jesteśmy zmuszeni opłacić moją cesarkę. poza tym.... PANICZNIE SIĘ BOJĘ, ŻE TOSIA SIĘ UDUSI! naoglądałam się historii o dzieciach, które udusiły się w brzuchach mam, bo nikt nie zareagował w porę. ;/ nie należę do histeryczek ale na prawdę pierwszy raz w życiu towarzyszy mi tak przerażające uczucie, że mogę stracić tego małego potworka :)
dlatego też albo opłacimy cesarkę w półprywatnym szpitalu albo prywatnej klinice :)

zaczęłam też powolutku kompletować wyprawkę dla Tosi.. zanim zaczniecie myśleć, że do reszty zwariowałam bo mam jeszcze 2 miesiące i 3 tygodnie do porodu to pragnę Was uspokoić :) podjęłam decyzję, że zaczne duuużo wcześniej i będę sobie porównywać ceny różnych rzeczy dostępnych stacjonarnie i np na allegro, powoli robię listę co potrzebne będzie mi a co Tosi :) bez czego możemy się obejść, co jest przydatnym gadżetem a co zmarnowanymi pieniędzmi :)
muszę się też Wam pochwalić, że mój tata poczuł się dziadkiem i bardzo się wchrzania w Tosiowe sprawy xD czasami mam ochotę go zdzielić przez łeb ale z drugiej strony to urocze z jego strony, że tak się angażuje :) śmiejemy się razem z Alanem i moim bratem, że "do taty dotarło dziadostwo" :D w tym tygodniu planujemy wybrać się na zakupy do Auchan'a po różne niezbędne rzeczy, wpadniemy też do Ikea  i do córki znajomej mojej babci, która zaoferowała nam wózek, nosidełko i mnóstwo innych rzeczy po jej córeczce, która już ich nie używa :)


a to pościel mojej królewny :D Rose, wybacz mi, że to nie Miś Ogrodnik ale okazało się, że nie przyszedł im ten wzór w dostawie i musiałam wybrać inny :P dostałam też w gratisie ręcznik kąpielowy z kapturkiem dla Tosi :) mój komplet jest bez baldachimu i przewijaka (tego co leży na komodzie). ku mojej głębokiej rozpaczy zamiast różowego dostałam beżowe prześcieradło -.- no helloł! teraz muszę kupić różowe żeby pasowała do moich kotecków na pościelce :)


także moje ostatnie dni mijają na oglądaniu w necie różnych fajnych rzeczy dla małej, piciu soków i spaniu... dużo spania :D  jak tylko Tosia pokaże coś ciekawego na jutrzejszym usg to poproszę o wydrukowanie zdjęcia i się pochwalę :)

sobota, 8 marca 2014

Dzień Kobiet :)

Jak pewnie każda z was wie, dziś dzień kobiet... Nie miało by to dla mnie żadnego znaczenia gdyby nie wyczekiwane od miesiące USG 4D na które załapałam się w ramach darmowego szkolenia lekarzy :D Normalnie taka przyjemność kosztuje 300-400zł ;/ Od rana miałam pod górkę, Paszczuś źle się czuła i przez chwilę myślałam, że nigdzie nie pójdę bo Alan miał być w pracy do 17 a moja wizyta miała odbyć się o 15:30 a nawet przez myśl mi nie przeszło zostawienie jej samej... Na szczęście tata przyszedł mi z pomocą, przyjechał po mnie i Paszczaka i zawieźliśmy ją do Zielonek do mojej mamy a ja spokojnie pojechałam na badanie. W między czasie okazało się, że Alan wcześniej skończył pracę :D Prawie się posikałam ze szczęścia, że jednak będzie mógł iść ze mną na badanie :D
Byliśmy w okolicach przychodni ponad godzinę za wcześnie więc postanowiliśmy pójść coś zjeść bo ja od rana nie miałam apetytu ( denerwowałam się o Paszczusia), wybraliśmy skromniutki orientalny bar, który Pysio już kilka razy odwiedził :) Za niespełna 50 zł zamówiliśmy górę jedzenie z czego prawie całą moją porcję wzięliśmy na wynos ;P



Pysiowa zupa Won Ton :)

Moje sajgonki z mięsem, nie mogłam się opanować i musiałam kawałek zjeść zanim je uwieczniłam xD

Pysiakowa kaczka po kantońsku :)

Mój kurczak chrupiący, był dzisiaj jako danie dnia i to właśnie jego prawie w całości zabrałam do domu i chyba zaraz ugotuje sobie ryż i go pożrę :D

Do kaczki i kurczaka na osobnym talerzu podano nam ryż i surówkę ( pyyyyyszna) :D Jako, że Pyś nie jada warzyw dostałam całą jego surówkę a On połowę mojego ryżu :D
Mniam, mniam, mniam :D Na pewno jeszcze nie raz tam wpadniemy bo porcje są olbrzymie, jedzenie jest pyszne i ceny są bardzo przystępne :D A no i obsługa na medal <3 Całą restaurację obsługiwała jedna Pani, chyba Wietnamka, która nie bardzo rozumiała co Alan do niej mówi i non stop chichotała :D Spotkała nas bardzo miła sytuacja w tym barze a mianowicie Alan płacić banknotem 100zł i otrzymał 50zł reszty, której jak się okazało zapomniał! Pani po chwili podeszła do naszego stolika z banknotem w ręce mówiąc "Zostawił Twoja kasa" o.O Szczęka opadła mi do kolan! Prawdę mówiąc nie spodziewałam się tak uczciwej reakcji, odzyskałam wiarę w ludzi :)
Jak już zjedliśmy potuptaliśmy na badanie, które odbywało się w bardzo eleganckiej i nowoczesnej przychodni gdzie byliśmy absolutnie najmłodszymi rodzicami :) Większość rodziców była dobrze po 30 przez co czuliśmy się komicznie :D Tuż przed samym badaniem dostałam próbki witamin z firmy Prenatal, broszulę o karmieniu piersią i garść informacji o przebiegu badania :)



Samo badanie odbywało się w sali gdzie były 2 leżanki (podczas mojego badania była badana jeszcze inna Pani) ale były na tyle daleko od siebie, ze prywatność pozostawała nienaruszona ;) na początku troszkę się denerwowałam ale wszyscy lekarze byli przemili, żartowali, wszystko nam pokazywali, tłumaczyli, robili zdjęcia małej a potem jeszcze mi je wydrukowano i zgrano na płytkę :D  Pamiątka po wsze czasy :D Pyś był bardzo dumny i w skupieniu oglądał co Pani mu pokazywała na ekranie :D Nie mógł uwierzyć, że malutka ma już włoski :D Był tez nieci zdruzgotany, że nasza dzidzia okazała się 100% kobietą, bo Pani doktor pokazałam nam jej małą "pitulkę" :D Na szczęście jego zdruzgotanie trwało może pół minuty ;P



"tancerka" :) tak na prawdę cały czas spała z rączką przy buzi tak jak ja i Alan śpimy :)

dzięki bogu młoda na zgrabny nochalek po tatusiu :D

widzicie to zmarszczone czoło? chyba się wkurzyła, że ją obudziliśmy :D

według badania
Antonina (Tosia) wierzy 40cm i waży 984gramy ;)
okazało się też, że ginekolog wprowadziła mnie w błąd i na dzień dzisiejszy jestem w 27tyg+2dni :)

nie sugerujcie się podpisem na zdjęciu :) nie chciało mi sie już tego zmieniać :P to mój brzuchol z 27tyg :)


ostatnio też kupiłam sobie 3 bluzki bo większość moich ciuchów zaczęła poważnie odstawać i wychodził mi brzuchol... nie zbyt to miłe bo czułam na kawałku gołej skóry każdy zimny podmuch wiatru i bałam się, że się przeziębię ;/

w sam raz dla przyszłej mamy, nie ? :) kosztowała 19,90zł i absolutnie nie mogłam się jej oprzeć :) tkanina jest bardzo cienka ale będzie dobra pod jakiś sweterek :)

kupiłam sobie też wielgachny sweterek i zwykłą czarną bokserkę, jedno i drugie o 2 rozmiary za duże :) aaa i kupiłam sobie zwykłe czarne getry w rozmiarze XL/XXL choć normalnie nosiłam M :P ale naciągam te getry pod sam stanik i gumka nie uciska mi brzucha ;D

sweterek jest cały z siateczki dzięki czemu jest bardzo przewiewny, boję się nosić sztuczne tkaniny bo coś mnie swędzi od nich brzuch... może dlatego, że nie przepuszczają za dobrze powietrza? ;/

mój dzisiejszy brzuchol :)

Jestem trochę zła na siebie bo dostałam od Pysia niezwykle piękną biało czerwoną róże ale zostawiłam ją u brata w aucie i na pewno już zwiędła :<<<<< Po rozmowie z moim tatą wiemy już na pewno, że będziemy rodzić po ludzku, pisze w liczbie mnogiej bo Alan będzie rodził razem ze mną ;) Mimo, że będę rodzić przez cesarskie cięcie, Alan będzie cały czas przy mnie i zaraz po operacji będzie razem z małą u mojego boku :) Niestety za takie luksusy mój tata musi wyłożyć ładne kilka tysięcy złotych ale wie, że bardzo się boję wywoływania porodu i tego, że Tosia może się udusić...  Staram się oczywiście myśleć pozytywnie ale chyba każda przyszła mama ma takie obawy :)

17 marca znowu idę na USG tym razem takie bez wypasów ale cieszę się, że znowu zobaczę moją słodycz :D

niedziela, 2 marca 2014

Randkowo :)

Chcę wysłać gorącego buziaka do kogoś kto napisał mi na asku, ze lubi czytać co u mnie słychać :D To na prawdę miłe, że kogoś interesują moje wypocinki :D

No ale tak... co u mnie? Po staremu :D Rośniemy sobie z małą w siłę, zgarniamy kg, tracimy włosy (mam wrażenie, ze zarazy wyłysieje), dokucza mi zgaga i cholerny ból kręgosłupa :D Słowem? CIĄŻOWA NORMA :D
Ostatnio przeszłam badania krwi i glukozę, dramat... Gdyby nie Alan to zaliczyła bym zgona w poczekalni u lekarza bo po wypiciu tego słodkiego, ciepłego i śmierdzącego gluta zaczełam się zataczać, bredzić, skoczyło mi ciśnienie, zrobiło mi się duszno i gorąco oraz oczywiście nie marzyłam o niczym innym niż o puszczeniu pawia... A co gorsza musiałam oddać próbkę moczu a wcale nie chciało mi się siku! Co chwila podchodziła do mnie młoda pielęgniarka i pytała "I jak? Jak czuje Pani mocz?" na co mój mąż oczywiście rechotał jak szalony a ja spalałam buraka -.- Śmiejcie się ale oddałam tą próbkę w momencie kiedy przyjechał ratownik medyczny żeby zabrać wszystkie próbki krwi i moczu do laboratorium xD Wpadłam z tym zakichanym słoiczkiem z wrzaskiem "Udało się!" :D Mina ratownika- BEZCENNA! :D
W dzień kobiet idę z Pysiem na USG 3D i dostanę zdjęcia malutkiej <3 Nie mogę napisać "Leny" bo jako 10000% kobieta zmieniłam koncepcję imienia dla naszej córeczki :D Ostatnio też moja mama zrobiła dla małej pare sweterków :D





ostatni to mój ulubieniec <3

Kupiłam dla małej też nosidełko, czarne z wstawkami we wzór panterki po bokach co prawda używane ale w bardzo dobrym stanie i w bardzo dobrej cenie :D Mam na oku też czarny leżaczek/bujaczek, laktator, podgrzewacz, zestaw butelek, zestaw pościelki, wanienkę i różne akcesoria do kąpieli :) Także powoli stopniowo kompletuje wyprawkę dla małej :)

Dzisiaj późnym popołudniem wybrałam się z Pysiem na Rynek na lody :D ostatnio często chodzimy na takie "randki" :P Poszwędaliśmy się chwile, Alan wsadził mnie do taksówki (pojechałam do rodziców) a sam poszedł do pracy :) Zasiedziałam sie dość solidnie u rodziców bo tata odwiózł mnie dopiero po 22 :D


 mój mamowy outfit :) nic specjalnego ale stawiam teraz na wygodę czyli getry, tunika, luźny sweterek i trampki/botki na płaskim obcasie :)
 pazurki, które sobie niedawno strzeliłam :)strasznie krótkie ale nie chcę się przyzwyczajać do moich kochanych szponków :P

 Mój dzisiejszy makijaż :
 mam bardzo opuchniętą buzie, mimo, ze wcale dużo nie przytylam..
 nie, lustro nie jest brudne to tylko puder do włosów :)


i moja zdobycz z Ikea za niecałe 3zł, nie wiem co to za zapach... konwalia? zna się tu ktoś na kwiatkach? pachnie przepięknie, zapalam ją wieczorami przed snem w sypialni :D


i oczywiście brzuchowa aktualizacja :

zaczełam już III i zarazem ostatni trymestr :) a w czwartek zaczynam 28 tydzień czyli 7 miesiąc :)