niedziela, 15 grudnia 2013

uciekinierka.


atakują mnie święta, z każdej strony... pod naporem mojej mamy zgodziłam się na zamontowanie w moimi mieszkaniu choinki i lampek ( moja choinka okrzyknięta została "krzywą wieżą w piździe" więc wyobraźcie sobie jej piękno -.-), dziś razem z mamą pakowałyśmy prezenty... nigdy nie przepadałam za świętami ale w tym roku wywołują u mnie jakieś dreszcze. być może dlatego, że pierwszy raz spędzę wigilię z Pysiem i pierwszy raz od 14lat nie odbędzie się ona w domu moich rodziców a w moim mieszkaniu. przeraża mnie fakt, że przy jednym stole muszę pogodzić Pysia i moją babcię, która za nim nie przepada. a niestety moja babcia należy do osób strzelających wredne miny xD jakoś to będzie, większość rzeczy jest już gotowa aczkolwiek ja czekam jeszcze na prezent dla Pysia i foremki na kruche ciasteczka w kształcie gwiazdek i jakiegoś mixu 10 kształtów :) na dniach będę śmigać jeszcze po kolejny prezent dla mamy bo mam tylko jeden (mam jeszcze jedną malutką świeczkę) więc pewnie dogadam się z tatą i kupimy coś wspólnie... czyli tata da pieniądze i każe mi coś wybrać :P

przespałam wczoraj cały dzień i dzisiaj po południu też spałam przez co czuję się jak zombie ale niestety zawsze tak znosiłam pobyt w szpitalu... -.-  ano, niestety wylądowałam w piątek późno w nocy w szpitalu powodem była gorączka, okropne wymioty, ból podbrzusza i krótka utrata przytomności. oczywiście wzbraniałam się jak dzika przed pojechaniem do szpitala no ale nie miałam nic do gadania :P w szpitalu okazało się, że mam kosmicznie niskie ciśnienie i według doktorki czymś się zatrułam... od razu kazała mnie położyć na salę i dać mi kroplówki -.- jak ja nie cierpię wenflonu w łokciu!!!!!!!!!! zło!!!!!!!!!!!!! na sali byłam około 1 w nocy i głupia pielęgniarka nie pozwoliła mi się nawet pożegnać z Pysiem,. od razu go wywaliła. w nocy tradycyjnie chyba z 20 razy wchodziły pielęgniarki zaświecając światło przez które łzawiły mi oczy, tradycyjnie darły się na mnie czemu nie śpię etc. koszmar, zasnełam dopiero około 5 a przed 8 obudzono wszystkich na śniadanie... co się okazało mi nie przysługiwało. miałam dostawać przez tydzień same kroplówki! jak to usłyszałam zaczełam się wydzierać, że natychmiast chce coś do jedzenia. po wojnie z pielęgniarką dostałam kawę (w sam raz dla ciężarnej), 7 kromek wyschniętego chleba i malutki kawałek pożółkłego na brzegach twarogu a jako deser obite z każdej strony jabłko na, którym wisiała skóra. jak zobaczyłam to wykwintne śniadanie puściłam pawia i zadzwoniłam do Pysia z płaczem żeby przywiózł mi coś do jedzenia a najlepiej mnie stąd zabrał. Pyś przyjechał najszybciej jak mógł i słysząc moje burczenie w brzuchu stwierdził, że mnie stąd zabiera bo umrzemy tu z głodu. próbując rozmawiać z ordynatorem zostaliśmy olani, nawet się nie odezwał, po prostu poszedł dalej. jak zapytałam go o wypis podczas obchodu w mojej sali powiedział, że mogę iść do domu bo i tak nikt mi dziś nie zrobi wypisu "bo nikogo nie ma" i mam przyjść w poniedziałek po dokumenty. więc zaczełam się ubierać do wyjścia i ni z dupy ni z pitruchy zaczeły się drzeć pielęgniarki, że mam coś podpisać zanim wyjde. nie zgodziłam się na podpisywanie żadnych papierów bo gdybym podpisała, że opuszczam szpital mogłabym nie dostać mojej karty ciąży, która tkwi w tej mordowni z resztą dokumentów. nie wiem jak ja po to jutro pójde.. będę prosić Pysia żeby ze mną pojechał bo sama nigdy nie trafię na oddział. po powrocie do domu zjadłam wszystko co tylko wpadło mi w ręce, popiłam herbatą i poszłam spać. musiałam odespać noc w szpitalu i odreagować stres. jak się okazało po powrocie do domu wszelkie moje dolegliwości ustąpiły więc najpewniej miałam po prostu te wszystkie problemy z nerwów. zaczne pić melisę. 



jedyny plus tej całej popapranej sytuacji jest taki, że ginekolog w szpitalu bardzo dokładnie mnie zbadała i wydrukowała mi zdjęcia Lenki <3

jest już tak duża, że nie mieści się cała na usg :D ma około 11cm <3



a to dzieło dumnego tatusia :

wierzcie mi, że jak to zobaczyłam to miałam ochotę go udusić gołymi rękami xD ale w końcu doszłam do wniosku, że będę to ignorować :P aczkolwiek kiedy podchodzi do mnie i gada do mojego brzucha "Jak się miewasz, Freeziu?" to podnosi mi się ciśnienie :P

8 komentarzy:

  1. Frezia xD U make my day xD

    Życzę Ci zdrowia i spokoju kochana :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Masakra :o To nie powinno się nazywać szpital tylko Umieralnia albo Katownia, jak można tak człowieka traktować, tym bardziej ciężarną. Jakby mi takie ochłapy w szpitalu dali do jedzenia to rzuciłabym to na podłoge i powiedziała żeby same jadły te zlewki. Serio.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja na to mówię MORDOWNIA XD dobrze, że uciekłam i udało mi się wczoraj odzyskać kartę ciąży :p

      Usuń
  3. 21 wiek i dalej takie jaja w tych szpitalach. Pielęgniarki są grubo pojebane ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że to się nigdy nie zmieni. w szpitalach pracują baby, które nie cierpią tej pracy i dlatego tak jest.

      Usuń
  4. Tez mam podobne przeżycia ze szpitalami :/
    Ale żeby tak dziewczynę w ciąży potraktować to jestem mega w szoku...
    Zdecydowanie musisz zacząć pić meliskę, skoro masz takie rzeczy ze stresu X__x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no taka jest właśnie służba zdrowia w tym kraju -.-
      teraz mi jeszcze doszła bezsenność ;/

      Usuń