piątek, 21 listopada 2014

Pół roku razem :)




Cześć Wam!
Dzisiaj szybki post... Chciałam się pochwalić moim małym cudaczkiem, który skończył dziś pół roku. Tosia mierzy 67cm i waży około 9kg, jest wesołym, zdrowym dzieckiem, nie ma na razie ząbków i żadnego nie widać na horyzoncie.

A ja? Jestem szczęśliwą mamą, mimo, że czasem jest zajebiście ciężko i nie mam nawet czasu umyć włosów! :)

poniedziałek, 17 listopada 2014

Kilka słów o... Wibo Leather Nail Polish Nr 4 & zakupy z SuperPharm :)


Cześć Wam! Wpadłam wczoraj na genialny (cóż za skromność!) pomysł. Postanowiłam pisać dla Was posty zatytułowane właśnie "kilka słów o..." w, których będziecie mogli zapoznać się z moim zdaniem na temat różnych kosmetyków, akcesoriów do makijażu, etc. Postanowiłam pisać takie krótkie recenzje co by przełamać nudę i monotonnie, która wkradła mi się na bloga :)
Na pierwszy ogień idzie lakier do paznokci od Wibo, 90% firm kosmetycznych i odzieżowych poszło za modą na wszystko co rockowe, ćwieki, skóra, czachy, czerń, koronki etc. Osobiście jestem zachwycona bo od dawna nosze się tylko w taki sposób więc jak już wiecie widząc lakier imitujący skórę nie mogłam przejść obojętnie ;)
Lakier kupiłam korzystając z promocji 1+1 w Rossmanie, ich standartowa cena to i ile dobrze pamiętam 7,99zł, jest to nowa kolekcja i obawiam się, że limitowana i za chwilę zniknie z półek a szkoda...
Producent wypuścił tylko 4 kolory z tej serii, ja stałam się szczęśliwą posiadaczką dwóch (Nr 3 i 4) więcej tu : http://www.wibo.pl/pl/p-141-Leather+Nail+Polish
Jako, że czas to u mnie towar deficytowy nie mam dla was zdjęć zaraz po pomalowaniu paznokci (pzepraszam) ani szczegółowych zbliżeń (przepraszam x2). Malowanie paznokci to dla mnie swojego rodzaju luksus, nie ma się co oszukiwać ale pomalowanie paznokci to kwestia 40 minut błogiego spokoju kiedy nie mogę nakarmić, przewinąć czy też po prostu bawić się z małą o kąpieli nie wspominając więc najczęściej maluje paznokcie około godz 21-22 kiedy Tośka już śpi głębokim snem i nie trezeba co 5 min latać do neij bo w trakcie zasypiania wypadł jej smoczek :) Większość zdjęć jest robiona późnym wieczorem a aparat jakim dysponuje to po prostu mój telefon więc jakość nie jest zbyt szałowa :)
Przejdź do konkretów, za cenę około 8zł mamy czarny lakier, który jak już wiadomo imituję skórę ale jaką skórę? Szczerze mówiąc jak kupiłam ten lakier to miałam w głowie kilka scenariuszy jak owy lakier będzie się prezentował. Efekt końcowy mnie zaskoczył przypominał efekt jaki dają lakiery piaskowe, mi przypadł do gustu. Niestety nie widzę w tej roli lakieru Nr 3 z tej serii jakoś mi się po prostu nie widzi i uważam, że czerń prezentuje się świetnie a to bordo po prostu mi nie pasi.
Moje paznokcie są dość wredne (jak i cała ja,hahahah) i wszystkie lakiery odpryskują mi w ten sam dzień, maks na drugi dzień po pomalowaniu. Tutaj było inaczej i lakier zaczął odpryskiwać dzisiaj czyli po 3 dniach noszenia. Lewą rękę jeszcze udało by mi się jakoś podratować ale na prawej lakier się zbundował, mogę go wytłumaczyć problematyczną płytką, tym, że jestem praworęczna albo praiwe godzinnym moczeniem się w wannie dzisiaj przedpołudniem :)
Podsumowanie w zdjęciach :

Lewa ręka. Tutaj dramatu nie było, za to prawa...

Prawa ręka i ups...

Wielkie upssss.

Moje paznokcie są bardzo krótkie i szerokie i cholernie ich nie lubię, niestety nie mam czasu bawić się w akryle więc jakoś się musze z nimi dogadać.
Ciężko mi podsumować ten lakier ale...
PLUSY:
+ Cena (7,99zł za 8,5ml),
+Wygodna aplikacja, bezproblemowy pędzelek, całkiem ergonomiczne opakowanie,
+Czas schnięcia zdecydowanie na plus :)
+ Ładny efekt :)
+Krycie ( helloł w końcu to czarny lakier więc musiał dobrze kryć) na 7 paznokciach już po 1 warstwie ale ja dla pewności dałam 2 warstwę :)
MINUSY:
-Zmywanie, równie upierdliwe co przy lakierach brokatowych...

Co do trwałości się nie wypowiem bo moje paznokcie są beznadziejne ;(
Macie jakieś pytania? Jeśli tak to walcie w komentarzach! :)

Mam nadzieję, że taka forma postów Wam się spodoba, w następnym poście napisze kilka słów o moim lakierowym marzeniu :)

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wczoraj wybrałam się z Tośką i mamą do galerii po rajstopki dla małej i pooglądać chodziki, oczywiście żaden mi nie wpadł w oczy -.- Podeszłyśmy też do SuperPharm bo chciałam założyć tam kartę (miałam wypełniony formularz ale możecie też z marszu tam iść i wyrobić karte) bo chciałam skorzystać z promocji -50% na dowolny kosmetyk do makijażu lub pielęgnacji paznokci. Miałam wstąpić tylko po 2 rzeczy ale skończyło się jak zawsze :D

Od mamy dostałam odżywkę do włosów rozjaśnianych eliminującą żółte tony, kosztowałą dokładnie 10zł więc aż żal nie spróbować ;)

Mój poprzedni płyn do soczewek się skończył i potrzebowałam jakiegoś na gwałt, mam nadzieję że ten nie zaszkodzi moim soczewkom...



Wspominałam już, że jestem wariatką na punkcie maseczek do twarzy? Kupuje, kupuje, kupuje, wkłądam do pudełka i nadal kupuje i bardzo rzadko używam, hahahah :D

Kolejny prezent od mamy, chyba powinnam się obrazić, co? :P

I moja perełka...:

Mój pierwszy alkier Essie w odcieniu Luxedo :) Ich regularna cena do 34,99zł jak dla mnie zaporowa ale korzystając z promocji -50% jego cena stała się znośna :)

Po aktywowaniu mojego bonu zapłaciłam za niego właśnie tyle :) Więc zdecydowanie warto :)

piątek, 14 listopada 2014

Wojna owocowa, mamuśkowa wróżka zębuszka i smaczna ryba.



Cześć Wam!
Znowu nastała ta jakże piękna chwila, kiedy mam czas, siłę i ochotę do Wam napisać.No dobra, z tą siłą to może nie do końca ale po kolei. Przez ostatnie kilka dni sporo się wydarzyło, padł laptop Alana a potem mój (mój zmartwychwstał ale Pysiowy już nie), a jako że mój mąż jest szaleńczym fanem gier komputerowych to pozbawiony komputera chodził smętny i ciągle się wściekał... Mimo, że bardzo nie lubię kiedy śleńczy po kilka godzin przed komputerem i prawie nie ma z nim kontaktu postanowiłam kupić mu komputer. Nie laptopa a porządny stacjonarny komputer, którego na ten moment używany oboje. Mówię Wam, pełen wypas! Mamy teraz taki wielki monitor, że przez kilka dni nie wiedzieliśmy gdzie patrzeć hahaha :D Mąż szczęśliwy bo moge grać w LoL'a i Skyrim'a a ja szczęśliwa bo mam mnóstwo miejsca do przechowywania zdjęć Antoszki i mogę oglądać moje ulubione seriale jak w kinie :D Zapanowała sielanka... Aż do wczoraj. Pojechaliśmy z Tosią na szczepienie i kontrolną wizytę do pediatry, mała spadła z 99/95 centyla na 80 jeśli chodzi o wagę ale wciąż jesteśmy w tyle jeśli chodzi o rozwój ruchowy bo mała dużo i rzadko je, dużo śpi i mało się rusza bo jest leniuszkiem (po mamusi).Zjada już bardzo wiele warzy i ostatnio zasmakowała w łososiu. O tak, łosoś jest na obiadek co 2-3 dni.  Na szczęście jest zdrowa, waży już 8,540 kg i mierzy 67cm, szczepienie zniosła dzielnie.

Wymęczona po szczepieniu zasnęła w samochodzie :)

Po szczepieniu odstawiłam małą i Pysia do domu a ja pojechałam do mojej starej szkoły załatwić formalności. O mały włos się nie popłakałam na widok mojej byłej dyrektor! :) W szkole dość szybko wszystko załatwiłam ale w drodze do domu znowu zaczął dawać mi się we znaki ból zęba więc zaczełam dzwonić do denstysty. Okazało się, że mogą mnei przyjąć choćby zaraz więc tata mnie zawiózł. Na miejscu od razu zrobili mi prześwietlenie zęba i prawie padłam jak doktorek mi powiedział, że mam bardzo rozległy stan zapalny i naciek ropny w dziąśle i kości (jak można mieć stan zapalny w kości?! o.O). Stwierdził, że ząb jest do usunięcia chirurgicznie bo wyrywania przez stomatologa bym nie wytrzymała. Hola, hola... Ja bym nie wytrzymała? :D "Ja nie mam czasu na bieganie po chirurgach bo mam małe dziecko, może mi Pan tego zęba wyrwać teraz?". Doktorek zgłupiał ale się zgodził :D Zarzucił znieczuleniem, pogmerał, pogmerał i zęba wyrwał. Nie było by tak źle gdyby nie to, że musiał wycinać mi kawałek dziąsła, wiecie jak to idiotycznie wygląda jak widzicie w odbiciu okularów jak dentysta gmyra Wam skalpelem w paszczy a potem wyjmuje kawałek dziąsła? :D po wyrwaniu zęba okazało się, że mam jakieś problemy z krzepnięciem krwi i prawie się zachłysnełam własną krwią co było chyba najgorszą chwilą w całym procederze wyrywania zęba -.- Ale przeżyłam! Prawie... Gęba spuchnięta, ketonal forte zażywam jakieś 3 razy na dobę bo tylko w taki sposób mogę funkcjonować no i psychicznie odczuwam stratę uzębienia... Nigdy wcześniej nie miałam wyrywanego zęba. Ponieważ cwana ze mnie osóbka powiedziałam mężowi, że skoro straciłam zęba należy mi się prezent od wróżki zębuszki! Prawie się posikał ze śmiechu ale nakazał mi samej sobie coś sprawić "od wróżki zębuszki" i tak oto poszalałam dziś w Rossmannie :D 
 
 Zaciekawił mnie ten efekt skóry :D

Moja mama sprawiła też Tośce w Rossmannie prezent :



A żeby było sprawiedliwie ja też dostałam prezent :

Przeczytałam część tej książki w formie ebooka ale strasznie mnie to wkurza i wolę normalną wersje książki :) 

I to by było na tyle jeśli chodzi o sprawiedliwość bo moja mama zrobiła Tosi jeszcze jeden prezent :D

Zawsze jak jestem w Auchan to kupuje Tosi coś z tej serii a tym razem to babcia kupiła Tosi "sztućce" i kubeczek :)

Jako nową umiejętność Tośka opanowała zdejmowanie skarpet i bucików do perfekcji! Zawsze jak ją pytam czemu zdjeła skarpetkę to robimy minę jak na zdjęciu :D Zupełnie jakby nie wiedziała o co mi chodzi :D


Lada dzień będę musiała iść z Tośką do jakiegoś szamana żeby namówił moje dziecko do jedzenie owoców... No dobra, z tym szamanem to żartuję ale fakt jest taki, że Tosia nie chce jeść owoców. Jabłko, banan i śliwki jakoś jeszcze przejdą ale reszta zdecydowanie NIE. Trochę się martwię bo jeszcze niedawno jadła przeróżne owoce a teraz najchętniej je warzywa, łososia i jakieś mięska. Dzisiaj na próbę kupiłąm jej deserek mleczny (coś w rodzaju jogurtu dla niemowląt) o smaku waniliowym i wcinała jak szalona :D